Co nowego w Laurazji? /Wciąż możemy odkrywać świat/ – wywiad z Jarosławem Poniewierą

Michał Paweł Urbaniak: Kiedy blisko dwa lata temu wybuchła pandemia koronawirusa, szybko stało się jasne, że w pierwszej kolejności uderzy w turystykę. Nie podróżuje się i nie zwiedza, gdy zamykamy się w domach. Z czym wówczas przyszło się zmagać branży turystycznej?

Jarosław Poniewiera: Sądzę, że tamten czas był trudny dla większości z nas. Musieliśmy się zmierzyć z czymś nowym, niespodziewanym, czymś, co zagrażało naszemu bezpieczeństwu – o nim należało myśleć w pierwszej kolejności. Nie od razu udało się znaleźć sposoby, aby pracować i realizować pasje, jednocześnie stosując się do wymagań i zakazów. Niektóre biura podróży nie przetrwały tego okresu, wiele pilotów odeszło z zawodu, zmieniło pracę lub zajęło się oprowadzeniem grup w czasie wolnym. Dziś kolejne wyjazdy należy przygotowywać z uwzględnieniem ewentualnych obostrzeń obowiązujących w danym kraju.

Czyli wygląda na to, że turystyka zdołała przejść do porządku dziennego nad pandemią.

Tak, to wszystko pokazuje, jak silna w człowieku jest potrzeba podróży, przemieszczania się, odkrywania tego, co nieznane – zwłaszcza po tym, jak koronawirus zamknął nas w czterech ścianach. Nie pokonaliśmy pandemii, ale też pandemia nie pokonała nas. Turystyka powoli odbudowuje się i wraca do czasów sprzed wybuchu pandemii, Rzecz jasna, to „odbudowanie”, o którym wspomniałem, dotyczy również „Laurazji”. Szukamy nowych kierunków, nasi najlepsi przewodnicy znów podejmują z nami współpracę (jak na przykład Monika Handziuk – niedawno prowadziła wyjazd do Jordanii). Stali klienci na pewno docenią
powrót Marysi Kowalskiej, niegdyś bardzo lubianej pilotki, dziś osoby odpowiedzialnej za współprowadzenie biura. Marysia jest jednym z filarów „Laurazji”.

A zatem jej powrót to rzeczywiście dobry znak! Wspomniałeś już o wyjazdach. Rozumiem, że zebraliście kolejne grupy gotowe do zwiedzania świata?

Jak najbardziej! Od marca zaczęliśmy znów realizować podróże na Bliski Wschód. Zorganizowaliśmy wyprawę do Jordanii, do Peru, do Indii czy na Maltę, a także do Libanu – te ostatnie wyjazdy cieszyły się największą popularnością. W lecie nasze grupy mogły wyjechać na Kubę, do Meksyku. Pierwszy raz od czasów wybuchu pandemii wybraliśmy się na długi - bo miesięczny – wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Z kolei jesienią udały nam się dwie podróże do Jordanii, do Libanu, do Peru, dwa wyjazdy do Kapadocji. Reasumując: 2022 rok zamkniemy prawdopodobnie z liczbą 25 wyjazdów. Z tego ja miałem już przyjemność prowadzić aż 12.

Co okazało się tegorocznym turystycznym strzałem w dziesiątkę?

Niedawno mogłem odkryć Liban zupełnie na nowo – a dzięki temu mogły i nasze grupy. Jak już mówiłem, te wyjazdy okazały się szczególnie popularne – planowaliśmy dwa, a nieoczekiwanie zrealizowaliśmy cztery! Natomiast tegorocznym hitem według mnie okazał się wyjazd do Kapadocji – i przypuszczam, że w przyszłym roku będzie podobnie. Stworzyliśmy unikalny program. To stosunkowo krótki wyjazd – liczy sobie dwanaście dni – jednak pozwalający poznać tę niezwykłą turecką krainę od nieoczywistej strony. W ramach tej wyprawy przemierzamy wspaniałe doliny, docieramy do tych wszystkich pięknych pod
względem przyrodniczym miejsc. To region, w którym zwykle podróżni zatrzymują się na
krótko, a my spędzamy w nim aż tydzień. Zwiedzamy także Ankarę, która jest miastem bardzo ciekawym, a zazwyczaj niedocenianym turystycznie. Ważnym miejscem na mapie tej podróży jest także Konya z mauzoleum Mevlany, czyli swoista duchowa stolica Turcji.

A co poza Kapadocją i Libanem przygotowaliście dla miłośników podróży na 2023 rok?

Mamy bardzo ambitne plany. Są jeszcze ostatnie miejsca na wypady zimowe: z Piotrem Orechwo na Kostarykę, ze mną do Patagonii, z Krzysztofem Rąpałą na Sri Lankę. Monika Handziuk w listopadzie poprowadzi podróż do Tajlandii. Z kolei zimą zabierze chętnych nie tylko do Tajlandii, ale i do Kambodży. To jej ulubione kierunki, świetnie się w nich odnajduje, więc i wyprawy bez wątpienia okażą się niezapomniane.

Wiem, że w „Laurazji” pojawiły się także zupełnie nowe twarze i kolejne interesujące projekty…

To prawda, na początku lata nawiązaliśmy współpracę z Robertem Korzeniowskim, wielokrotnym mistrzem olimpijskim, i z jego żoną Justyną, czyli z Walking Lovers. Chcielibyśmy razem organizować wyjątkowe wyjazdy. Będą przeznaczone przede wszystkim dla osób aktywnych fizycznie. Nie trzeba zaliczać się do wyczynowców – wystarczy po prostu lubić sport i być gotowym na ciekawe wyzwania. Zatytułowaliśmy ten projekt: „Meksyk dla aktywnych z Robertem Korzeniowskim”. Uczestnicy będą mogli wziąć udział w
zajęciach sportowych na stadionie Playa del Carmen czy wejść na szczyt Orizaby, najwyższego wulkanu w Ameryce Północnej – choć oczywiście to propozycje dla chętnych. To przecież również doskonała okazja, aby lepiej poznać ciekawych ludzi i miło spędzić czas – i na tym właśnie się skupić. Walking Lovers i „Laurazję” łączy filozofia podróży i odkrywania świata. Jestem pewien, że to będzie udana współpraca! Pierwsza wyprawa do Meksyku zaplanowana jest na październik następnego roku.

Jakie jeszcze nowości pojawią się w waszych przyszłorocznych propozycjach? Zdradzisz coś, czy to na razie tajemnica?

Już dziś mogę zaprosić na całkiem nowy program - zwiedzenie północnych Indii. Tego lata wybraliśmy się prywatnie do Doliny Spiti, właśnie z myślą o organizacji przyszłorocznych podróży. Spiti to jedno z dawnych tybetańskich księstw, które na skutek przemian historycznych znalazło się na terenie Indii, podobnie jak wcześniej Ladakh. Jeszcze kilka lat temu było bardzo trudno dostępne ze względu na brak przejezdnych dróg. W zeszłym roku drogi wreszcie pobudowano, więc podróżowanie po tych rejonach nie wiąże się z takimi niedogodnościami jak dotychczas. W programie zawarliśmy ponadto zwiedzanie najstarszego tybetańskiego klasztoru w Indiach (niektóre mają nawet po tysiąc lat!) i oczywiście
przepięknych himalajskich wiosek. Taki wyjazd będzie trwał szesnaście dni. Na razie planujemy dwa terminy.

Domyślam się, że skoro turystyka odrodziła się na dobre, zamierzacie obrać więcej kierunków w przyszłym roku. 

Owszem. Razem z Januszem Dubielem przygotowujemy wyprawę na Alaskę – będziemy podróżować z grupą wynajętymi samochodami. Pierwszy wyjazd – wspólny - planujemy na lipiec, drugi, który poprowadzę samodzielnie – na przełomie lipca i sierpnia. Mamy też coś dla miłośników Islandii - wyjazd przygotowuje Maciej Szkółka. Z kolei Aleksander Hamerlik zaprosi chętnych na wspólne odkrywanie Tajwanu. Szczegółowe programy pojawią się niebawem na naszej stronie internetowej.

A co z waszym tradycyjnym zjazdem „Laurazji”?

W tym roku nie udało nam się go jeszcze zorganizować, za co chciałbym gorąco przeprosić. Był zaplanowany na październik, ale mieliśmy tyle pracy i podróży, że dogranie odpowiedniego terminu okazało się niemożliwe. Cenimy sobie te spotkania – tak samo, jak bezpośredni kontakt z ludźmi - dlatego chcielibyśmy zorganizować takie spotkanie, nazwijmy je wiosennym. Liczę na obecność wszystkich sympatyków „Laurazji” (śmiech).

Zapytam na koniec: co jest dla ciebie najważniejsze w tej pracy?

Mam to szczęście, że moja praca jest zarazem moją pasją, wyzwaniem i przynosi mi ogromną radość. A co jest w tym najważniejsze? Oczywiście, odkrywanie świata w całym jego pięknie i złożoności – to wspaniałe, że wciąż możemy to robić. A najlepiej, gdy można go odkrywać razem. Dlatego serdecznie zapraszam do wspólnych podróży!

Dziękuję za rozmowę.